Kiedy natknęłam się na ogłoszenie o tytule „Poszukujemy Junior Graphic Designera”, kliknęłam bez zastanowienia. Nigdy nie pracowałam na etacie na stanowisku grafika, dlatego perspektywa bycia juniorem bardzo mi się spodobała. Wiedziałam, że ktoś będzie nade mną czuwał i obserwował moje postępy. Jak minęły mi pierwsze dni w agencji marketingowej?
Jeśli chodzi o pierwszy dzień pracy, spodziewałam się raczej ciężkiej harówki. Zamiast tego trafiłam na spotkanie świąteczne, a moim priorytetowym zadaniem było przygotowanie babeczek. Czas upłynął miło na jedzeniu przekąsek i graniu w planszówki. Rzeczywistość nijak miała się do moich wyobrażeń.
Kolejnej wizycie w fajnym studiu towarzyszyły oczywiście emocje – trochę stresu, ale przede wszystkim ekscytacja. Na początku zostało mi przydzielone odpowiednie przygotowanie grafik na stronę internetową. Dzięki temu, że nie było to najtrudniejsze zadanie dla nowicjusza, stres szybko odszedł w niepamięć. Większym problemem wydawało mi się korzystanie z komputera Mac, z którym nigdy nie miałam do czynienia. Obsługa innego systemu utrudniała na początku pracę również w programach graficznych. Była to jednak bardziej kwestia przestawienia się, a pokonanie tej przeszkody zajęło mi dosłownie kilka chwil. Dodatkowo, z biegiem dni zdałam sobie sprawę, że w agencji często trzeba działać szybko, do czego nie byłam przyzwyczajona. Pracując zdalnie, miałam możliwość pracy we własnym tempie. Teraz do łask wróciły wszelkie skróty klawiszowe i opcje. Wiele z nich musiałam sobie przypomnieć i obecnie zdecydowanie ułatwiają mi życie.
Co najbardziej zdziwiło mnie w pracy w agencji marketingowej? Praca na „asapie” wcale nie jest, aż taka straszna jakby się wydawało. Owszem, zdarza się, nawet dość często, że trzeba zrobić coś na już. Nie jest to jednak tak przerażająca scena, jak przedstawia się to w filmach. Codzienna praca jest dokładnie zorganizowana, a odklikując kolejne zadania w ciągu dnia można poczuć niemałą satysfakcję.
Poza tym atmosfera w fajnym studiu kreatywnym jest naprawdę FAJNA! Luźne rozmowy i lecąca w tle muzyka, zdecydowanie sprzyjają ośmiogodzinnej pracy przy komputerze.
Tak właśnie wyglądały moje pierwsze dni w agencji marketingowej!